wtorek, 26 kwietnia 2016

                                           Rozdział 11

     Gdzie ja jestem, co z dziećmi i gdzie jest mój mąż??? Siedzę w białym pomieszczeniu, z ciemnymi meblami. To jakby mieszkanie jest tu sypialnia, salon,kuchnia, łazienka. Pełne wyposażenie, ale nie ma tu okien. Dlaczego?? Na biurku stoi laptop, nie jest zabezpieczony hasłem, ale można  tylko grać w parę gier, lub korzystać z programów do tworzenia prezentacji lub dokumentów tekstowych. Jest tu także dużo książek, przynajmniej nie będzie mi się nudzić. Ale jak ja się tu znalazła i kto mnie tu przyprowadził, ostatnia rzecz jaką pamiętam to to, że ktoś zadzwonił do drzwi, Alek je otworzył i powiedział, że po nas pójdzie, oraz jak po nas szedł to powiedział do maluchów, aby po cichu schowały się. Następnie pojawiła mi się ciemność przed oczami i straciłam przytomność. Może to był ten potwór, albo jego najemnicy, nie mam pojęcia. Mam nadzieję , że ktoś nas szybko znajdzie, albo przynajmniej wyjaśni całą tę sytuację. Chwila, chwila, gdzie tutaj w ogóle są drzwi wejściowe. Nawet jak by ktoś dotarł do tego miejsca, to przecież nie będzie szukał drzwi w ścianie. Co to za hałas?? 
-Wstałaś już? Czy nadal śpisz jak śpiąca królewna?- Zaraz, zaraz czy to do mnie? Głos dochodzi z salonu.
-Jestem w sypialni i już nie śpię! Ale kim ty jesteś?!-Odkrzyknęłam pewna siebie, choć w środku byłam przerażona.
-Jak na razie jestem twoim jedynym sojusznikiem. A nazywam się Grant Ward. A ty?
-Jestem Laura Herolande. Co to za miejsce i co ja tu robię??
-Tego niedługo pani się dowie. Przyniosłem kilka ubrań i parę drobiazgów od szefa. Szafa w sypialni jest prawi pełna, ale tutaj są buty w pani rozmiarze i kilka ciepłych swetrów. A teraz żegnam panią, ponieważ muszę coś załatwić. Myślę, że jeszcze się spotkamy.
I ciekawe co mnie tu jeszcze spotka.





Pojawi się nowa postać męska: Może on trochę namieszać. Ale za dużo wam nie zdradzę. Pokażę tylko zdjęcie osoby na której się wzorowałam. I zdradzę wiek. 
                                                                    
                                                              Grant Ward lat 30




Krótki rozdział, ale jest. Po strasznie długiej przerwie wiem, ale szkoła, choroba i najgorsze co może spotkać brak weny. Ale mam nadzieję, że to się zmieni. Do następnego.









środa, 30 marca 2016

                                            Rozdział 10

Kiedy odsunęłam się od Dereka i odwróciłam w stronę drzwi, znieruchomiałam, stał w nich on, uśmiechając się do mnie szydercze. Jak on w ogóle tutaj wszedł, a może to tylko moja głowa płata mi figle? Odwróciłam,żeby powiedzieć o tym Derekowi, ale jego tam nie było jakby rozpłynął się w powietrzu , tak jak wszyscy ludzie, którzy jeszcze chwilę temu tu byli. Z nadzieją, że ten potwór też zniknął odwróciłam się w stronę, gdzie ostatni raz go widziałam, ale niestety nadal tam stał. Wyglądało to tak jakbyśmy w całym szpitalu zostali tylko my. On zaczął iść w moim kierunku, trzymając w ręce nóż, którego wcześniej nie zauważyłam. Gdzie podziała się nagle policja? Przecież kiedy wchodziliśmy do szpitala, pod drzwiami stało dwóch funkcjonariuszy, ulice patrolują radiowozy i gdzie do cholery są policjanci, którzy mieli cały czas pilnować drzwi Aleka. Co się tutaj dzieje, przecież ludzie nie znikają nagle, bez zapowiedzi, bezgłośnie. Nagle poczułam jak moim ciałem coś wstrząsa, ale co to było, ten potwór jeszcze do mnie nie doszedł, ale w ogóle gdzie on jest? Też zniknął? Co się ze mną dzieje? Moim ciałem wstrząsnęło coś ponownie, teraz mocniej. Otworzyłam nagle oczy, ale nie pamiętam, abym w ogóle je zamykała. Leżałam na podłodze, w okół mnie było pełno ludzi, pielęgniarki, lekarze, Derek. I jakieś dziwne urządzenie, to chyba defibrylator. Ale co on robi koło mnie, i dlaczego mam rozpiętą koszulę.
-Kochanie, nie rób mi więcej takich rzeczy, rozumiesz? Wiesz jak się o ciebie bałem? Dobrze, że już wszystko w porządku.-Powiedział zatroskanym głosem Derek.
-Ale co się stało?-Zapytałam zdezorientowana.
-Kiedy odwróciłaś się ode mnie, nagle zemdlałaś, zawołałem pielęgniarkę, która natychmiast wezwała lekarza, ponieważ ty nie oddychałaś. Przez 10 minut robili Ci masaż serca, ale to nie pomagało, więc musieli użyć defibrylatora. Ale wystraszyłaś nas wszystkich. Alek i Chloe już są u niego w pokoju, ponieważ lekarz kazał mu iść się położyć.-Opowiedział mi Derek. Czyli na pewno to był tylko wybryk mojej wyobraźni, jego tu nie było.
Nagle pojawił się lekarz, nie miał zbyt szczęśliwej miny, czyżby coś nie tak z Alekiem?
-Pani Leno, nie mam dla pani dobrych wieści, dostałem wyniki pani badań, proszę za mną do gabinetu i niech pani chłopak pójdzie z panią.
Wystraszyłam się, co lekarz może ode mnie chcieć?

piątek, 25 marca 2016

                                                Hej ! :)

Przepraszam za nieobecność. Jutro mam nadzieję wstawić rozdział. Teraz nie wiem czy dam radę coś więcej wstawić, ponieważ w niedzielę przyjeżdża do mnie rodzina, z którą nie widziałam się od listopada. Ale postaram się coś napisać. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną. Do następnego rozdziału.


czwartek, 17 marca 2016

                                          Rozdział 9

  -Jak się czujesz?-Zapytałam podchodząc do łóżka mojego brata.
-Bywało lepiej.-Odpowiedział z uśmiechem.
-Wiem, że to moja wina, ale nie mogę zrozumieć, dlaczego ten potwór to zrobił.- Powiedziałam ze łzami w oczach.
-Nie obwiniaj się, on ma nie równo pod sufitem, żeby atakować ludzi. A co z dzieciakami? Jak one się czują i czy z rodzicami wszystko w porządku?-Zapytał lekko zdenerwowany.
-Jak to, nie widziałeś jak porywają rodziców?-Odpowiedziałam zdezorientowana.
-Co? Rodzice porwani? Jak to? Policja coś z tym robi? Znaleźli już ich?-Zapytał mój brat bardzo przejęty.
-Policja już się tym zajmuje,ale jeszcze nic nie znaleźli. Przykro mi.-Odpowiedziałam ze łzami w oczach.. Nie wiem
-Jeśli rodziców nie ma to co z wami?-Zapytał z troską w głosie.
-Jesteśmy u Chloe, jej rodzice zajmują się maluchami, w czasie, kiedy ja siedzę u ciebie w szpitalu. Atak w ogóle, to kazali Ci przekazać, że życzą Tobie dużo siły i zdrowia.
-Podziękuj im bardzo za wszystko. A czy Chloe jest tu z tobą? Bardzo chciałbym ją zobaczyć.
-Oczywiście jest tutaj, za chwilę ją zawołam, ale obiecaj mi, że będziesz uważał. A i zapomniałabym, masz całusy i uściski od maluchów.-Powiedziałam i wyszłam z sali, było mi tak strasznie przykro, że leży on tutaj z mojej winy i w dodatku to ja musiałam mu powiedzieć, że porwali rodziców.
-Chloe, Alek prosił ,żebyś do niego przyszła.-Powiedziałam do przyjaciółki, uśmiechając się, nie chciałam żeby zobaczyła, że jest mi ciężko, ona też przeżywała tę sytuacje, może nawet bardziej niż ja, ponieważ obwinia się ona o to ,że porwali nas kiedy wracałyśmy od niej. Ale nic nie mogła poradzić na to, że zachorowała.
-Dzięki za  informacje już do niego idę.-Powiedziała odwzajemniając uśmiech.Ja tylko stałam, nie mogłam  się ruszyć, zamurowało mnie, nie wiedziałam co zrobić. Jak usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi od razu się rozpłakałam. Derek od razu mnie przytulił, nie pytając mnie co się stało, ponieważ dobrze mnie rozumiał.Nie wiem dlaczego, wszystkie emocje ostatnich kilku dni wypłynęły ze mnie. Tego potrzebowałam, osoby przy której czuję się bezpiecznie i kilku łez. Od razu poczułam się lepiej.
-Dziękuje, że jesteś.Kocham cię.-Powiedziałam mocno tuląc się do mojego chłopaka.
-Nie musisz mi dziękować, ja też cię kocham.-Odpowiedział mój ukochany.
 Ta chwila zostanie ze mną na zawsze.



Tak oto zakończę rozdział 9.Nie wiem co jeszcze napisać, ale chciałabym chyba zostawić ten rozdział w miłosnym nastroju. Do następnego rozdziału.

poniedziałek, 14 marca 2016

                                          Rozdział 8 

W domu od progu powitały mnie dzieciaki, które od razu zaczęły wypytywać mnie o Aleka. Uspokoiłam je i powiedziałam, że zajmują się nim świetni lekarze i jest bezpieczny. Ucieszyła je ta informacja.

-Lena, przeczytasz nam bajkę na dobranoc??-Zapytała mnie Lydia.

-Oczywiście. Idźcie na górę wybrać książkę, a ja do was za chwilę przyjdę.

Dzieciaki pobiegły na górę, a ja poszłam na chwilę do kuchni, gdzie siedzieli rodzice Chloe wraz z nią i Derekiem.

-Chciałabym Państwu jeszcze raz mocno podziękować, za to, że zajęliście się maluchami oraz za to, że możemy tu przenocować. Mam nadzieję, że to nie stanowi problemu.-Powiedziałam, kiedy usiadłam do stołu.

-Oczywiście, że to nie jest problemem, to dla nas przyjemność. I kiedy jesteście tu mamy pewność, że nic wam nie jest. A zresztą wiemy, że jeśli nam coś by się stało twoi rodzice na pewno też zajęliby się Chloe i Oliverem.-Odpowiedziała mama Chloe, uśmiechając się do mnie. Ja odwzajemniłam ten uśmiech i poszłm na góre do dzieciaków. Młodzi już leżeli na łóżku w pokoju gościnnym i mieli uszykowaną do przeczytania książkę. Nie zaskoczył mnie ich wybór, ponieważ uwielbiają Kubusia Puchatka.


Po 10 minutach już spali. Więc zamknęłam książkę, ucałowałam ich w czoło i zeszłam na dół. 

-Są jakieś informacje o stanie Aleka?-Zapytałam Dereka, który siedział na kanapie w salonie razem z Chloe.

-Tak, przed chwila skończyłem z nimi rozmawiać. Obudził się i chciałby z tobą porozmawiać.

-Więc na co czekamy, jedźmy do niego.-Odpowiedziałam z radością w głosie.

Po 15 munitach razem z Derekiem i Chloe byliśmy na miejscu. Odprowadzili mnie oni pod salę Aleka, ale do środka weszłam sama.




Wiem, że była teraz długa przerwa. Bardzo was za to przepraszam. Nie miałam kiedy pisać i nie miałam za bardzo pomysłu. Mam nadzieję,że w tym tygodniu wstawię jeszcze dwa rozdziały :)

poniedziałek, 7 marca 2016


Wszystkim moim czytelniczką życzę najwspanialszego Dnia Kobiet. Niech wasze wszystkie marzenia się spełnią i życzę wam też wielkich miłości, a jeśli już taką znalazłyście to szczęścia w niej. I ogólnie Wszystkiego Najlepszego z Okazji Dnia Kobiet :)

sobota, 5 marca 2016

                      Wiadomość od autora

Nie obiecuję, że jutro i w kolejnym tygodniu pojawi się rozdział. Może w następny weekend, ponieważ mam dużo nauki i kilka innych rzeczy do zrobienia. Ale mam nadzieję, że jesteście cierpliwi i dacie radę poczekać. 

piątek, 4 marca 2016

                                                  Rozdział 7

   W szpitalu okazało się, że Alek musi mieć operację, ponieważ w ręce utknęła kula, nie mogłam w to uwierzyć. Jak to możliwe, że nie słyszałam co się dzieje na dole. Byłam chyba tak mocno zmęczona, że żadne dźwięki do mnie nie docierały. W związku z operacją pojawił się mały problem, rodzice musieli podpisać zgodę na leczenie i operacje, ale przecież oni nie mogli znaleźć się w szpitalu, bo nie wiedzieliśmy gdzie są i ich telefony były w domu. Na szczęście policja też była w szpitalu ,,dla ochrony" jak to nazwali. I to właśnie oni uznali, że rodzice Dereka jako lekarze i bliscy przyjaciele rodziny mogą podjąć tą decyzje. Byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu. Policjanci zapewnili mnie, że wszystko jest pod kontrolą i pod domem Chloe też są policjanci i nie muszę się martwić bezpieczeństwem rodzeństwa. Powiedzieli też, że w sprawie zaginięcia rodziców też już dużo się dzieje, przesłali tę informacje do mediów, żeby ludzie zwracali uwagę na wszystkie podejrzane rzeczy. Poinformowali też wszystkie patrole policji w kraju. Ta informacja trochę mnie uspokoiła, teraz najbardziej martwiłam się o Aleka, to wszystko dzieje się z mojej winy, gdybym w tedy nie wydała tego bandyty policji, wszystko potoczyłoby się inaczej. 

-Derek to wszystko to moja wina, gdybym nie była taka głupia wtedy, teraz nic by się nie stało.-zwróciłam się do chłopaka , cała zapłakana.

-Nawet tak nie mów. Gdybyś wtedy tego nie zrobiła, nie było by cię z nami. Nie wiesz co ten drań by z tobą zrobił. Policja pewnie nie dowiedziała by się niczego przez jeszcze długi czas. Nie wiadomo czy w ogóle, by się czegoś kiedykolwiek dowiedzieli, gdyby nie ty. Rozumiesz?? Nie możesz się obwiniać. Jedynym winnym jest ten potwór.- Odpowiedział mocno mnie przytulając. Uwierzyłam w to co mówi, ale i tak czułam się lekko winna.

-Lena, kochanie, mój mąż będzie operował twojego brata, więc nie martw się, wszystko będzie dobrze.-Powiedziała mama Dereka, która właśnie do nas podeszła.

-Dziękuje pani bardzo. Czy mogę go jeszcze zobaczyć przed operacją? W ogóle jaki jest jego stan? Odzyskał przytomność?-Zapytałam lekko spokojniejsza.

-Przykro mi Alek jest już na sali. Jego stan jest stabilny, niestety nie obudził się, miejmy nadzieję, że po operacji się wybudzi. Musimy być dobrej myśli.-Odpowiedziała łagodnie.

-Derek mogę cię prosić na chwilę?-Zapytała jego mama.

-Oczywiście za chwilę do ciebie przyjdę. Kochanie poczekaj tu ja za chwileczkę do ciebie wrócę-Powiedział całując mnie w czubek głowy.Ja tylko kiwnęłam głową i usiadłam na krześle podciągając kolona pod brodę. Nie musiałam się bać, że coś mi się stanie, ponieważ jeden z policjantów cały czas mnie obserwował. Znałam go to ten sam policjant, który wyniósł mnie z tamtego okropnego miejsca.

Po 10 minutach Derek wrócił i poinformował mnie, że jego mama poprosiła, żeby wziął mnie do domu, abym uspokoiła maluchy oraz abym się przebrała i odświeżyła. Dopiero teraz zauważyłam, że moja koszulka i spodnie są poplamione krwią. Zgodziłam się, ponieważ nie miałam siły na kłótnie, a zresztą potrzebowałam prysznica oraz i tak siedząc tu nie pomogę Alekowi, i rodzice Dereka cały czas są z nim. I mogą mnie informować o wszytskim na bieżąco.



Dzisiaj taki krótszy rozdział. Mam nadzieję, że ciekawy. Myślę, że w weekend też uda mi się coś napisać, ale nie obiecuję, ponieważ muszę uzupełnić zaległości i pouczyć się. Szkoła wykańcza człowieka. Proszę was o komentarze, ponieważ nie wiem czy blog wam się podoba czy nie. Do następnego rozdziału :). Papa

czwartek, 3 marca 2016

                                   Rozdział 6

- Ten mężczyzna został wypuszczony, ponieważ wpłacili za niego kaucję. I to dość dużą. Możemy zgłosić się do sądu, o to, aby miał on zakaz wkraczania na teren miasta. Natomiast nic nie możemy zrobić w sprawie twojej babci, ponieważ nie ma jednoznacznych dowodów jego winy. Przykro mi.-Te słowa mnie przytłoczyły, nie mogłam wydobyć z siebie ani słowa. Tylko siedziałam jak osłupiała.

-Dziękujemy pani za informacje i pomoc.-Powiedział tata, który jako jedyny miał siłę coś powiedzieć.

-Nie ma za co dziękować. Jeśli będą państwo potrzebowali mojej pomocy, proszę dzwonić. Do widzenia.-odpowiedziała pani prawnik i wyszła.

-Pani też dziękujemy pani doktor.-Powiedział tata i zabrał mamę z pokoju.

-Nie ma za co dziękować, naprawdę. Ja też oferuję swoją pomoc.

Derek pomógł mi wstać z kanapy i wyjść na zewnątrz, gdzie w samochodzie czekali na nas moi rodzice.Od razu pojechaliśmy do domu. Mama i ja siedziałyśmy z tyłu i całą drogę byłyśmy jakby nieobecne. Tylko tata i Derek rozmawiali,  z całej tej konwersacji wiem tylko, że tata dziękował Derekowi za to, że pomaga mi i Alekowi oraz, że zawsze jest przy nas i wpiera i wspierał mnie zawsze w najtrudniejszych chwilach. Nie wiem co Derek odpowiedział, ponieważ już dalej nie słuchałam tylko pogrążyłam się w myślach.Po powrocie do domu poszłam do pokoju, gdzie na łóżku spał Olek, a ja położyłam się koło niego i także zasnęłam, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że jestem  tak bardzo zmęczona. Obudziłam się 3 godziny później, kiedy do mojego pokoju wbiegła Lydia, a za nią Olek cali zapłakani.

-Co się stało, kochani?-zapytałam zaniepokojona.

-Jakiś człowiek był u nas w domu i zabrał mamę oraz tatę, a Alek leży na dole i krew mu leci z ręki.-odpowiedziała mi Lydia.

-Spokojnie już wejdźcie do mnie do szafy i przytulcie się tam do moich starych misiaków, Lydia tu masz mój telefon. Wiesz jak zadzwonić do Dereka?-Mała pokiwała tylko głową.-Powiedz mu, że ma szybko tutaj przyjść i zadzwonić na policję i na pogotowie, a ja idę na dół zobaczyć co z Alekiem.-Maluchy posłuchały i szybko schowały się w szafie.Po woli zeszłam na dół. Alek faktycznie leżał nieprzytomny na podłodze i krwawiła mu ręka, szybko pobiegłam zobaczyć czy nie ma kogoś w domu,  na szczęście nikogo nie było. Więc wróciłam do Aleka i zawiązałam mu opatrunek na ręce. Chwilę później zjawił się Derek, a 5 minut później policja i pogotowie. Przesłuchali mnie, oraz maluchy odpowiedziały na kilka pytań, ale tylko dlatego, że Derek był koło nich, ponieważ ja byłam tak samo roztrzęsiona jak one i w mojej obecności 

Policja pojechała chwilę po tym jak przesłuchali nas wszystkich. Pogotowie zabrało Aleka do najbliższego szpitala, a ja z Derekiem i dziećmi poszliśmy do Chloe. Kiedy ona i jej rodzice usłyszeli co się stało, od razu zaoferowali pomoc, rodzice Dereka zjawili się chwilę później i im też opowiedzieliśmy całą tę historie, oni też powiedzieli, ze pomogą. Więc rodzice Chloe zaopiekowali się dziećmi, a rodzice Dereka pojechali z nami do szpitala, ponieważ dzięki nim mogliśmy dowiedzieć się więcej, bo byli oni lekarzami i pracowali w tym szpitalu. Mnie przez całą drogę niepokoiła jedna rzecz: Dlaczego ten mężczyzna zabrał tylko rodziców, a zostawił dzieci i Aleka?

To pozostanie sekretem, ale nie wiem na jak długo.


Wiem, że rozdział miał być wczoraj, ale niestety nie dałam rady go napisać. Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodoba. Miło by było jeśli zostawilibyście komentarz ze swoją opinią na temat bloga. Do następnego rozdziału. :) 

poniedziałek, 29 lutego 2016

                                                   Notka

Myślę, że w środę pojawi się rozdział, ponieważ w czwartek z powodu badania lekarskiego nie idę do szkoły. Mam nadzieję, że wytrwacie :) Do następnego ;)

niedziela, 28 lutego 2016

                                               Informacja 

Nie wiem czy uda mi się dzisiaj napisać rozdział, ponieważ jadę do kuzyna na urodziny. Jeśli nie przyjadę bardzo późno to może uda mi się coś wstawić, ale nie obiecuję.

piątek, 26 lutego 2016

                                          Rozdział 5

      Noc była spokojna. Zasnęłam i   nie męczyły mnie żadne koszmary. Natomiast poranek nie był już taki przyjemny. Zaczęła dzwonić rodzina z kondolencjami i pytaniami o pogrzeb. Bliższa rodzina, która wiedziała o moim pobycie w szpitalu pytała się też o moje zdrowie. Na szczęście, gdy ktoś pytał czy może ze mną rozmawiać, mówi, że jestem jeszcze zbyt słaba.
O 11:30 przyszedł po mnie Derek, aby mnie odprowadzić do terapeutki. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Pani Hastings już na mnie czekała więc pożegnałam się z Derekiem i poszłam za nią do gabinetu:
-Witaj Leno, dawno się nie widziałyśmy ile to już czasu minęło?
-Dzień dobry, 2 miesiące proszę pani.
-Więc co cię do mnie sprowadza?
-On wrócił i najpierw zaatakował mnie i przez to 3 dni byłam w szpitalu. Następnie groził mojej rodzinie i najbliższym, że się zemści za to, że wydałam go policji... I już rozpoczął swoją zemstę, wpuścił do domu mojej babci jakiś gaz, przez który ona się udusiła.-Po tych słowach rozpłakałam się, a pani Hastings usiadła obok mnie, podała mi chusteczki i mocno przytuliła.
-Już spokojnie, tu jesteś bezpieczna. Ale jak to możliwe, że go wypuścili przecież jego kara nie dobiegła końca,a gdyby chcieli go wypuścić za dobre sprawowanie musieliby dać mu nadzór policji. I skontaktować się z wszystkimi dziewczynami, które przetrzymywał czy będą czuły się bezpiecznie, gdy będzie on na wolności. Poczekaj tu chwilę, jeśli chcesz mogę poprosić tu twojego chłopaka, na pewno tu na ciebie czeka.
-Jeśli mogłaby Pani go poprosić, będę wdzięczna.
-Nie ma problemu.
 Po chwili  Derek pojawił się w gabinecie i usiadł od razu koło mnie i mocno przytulił. Siedzieliśmy tak przez 5 minut, aż do pokoju weszła pani Hastings ze swoją mamą, która jest prawniczką i po chwili przyszli też moi rodzice. Derek chciał wyjść, ale mu nie pozwoliła i nikt się nie sprzeciwiał, ponieważ wiedzieli, że przy nim czuje się bezpiecznie i to co chcą mi powiedzieć nie będzie przyjemne ani łatwe.
-Dziękuje, że państwo tak szybko się zjawili. Dla mnie to bardzo ważne.-powiedziała mama pani Hastings.
-To dla nas żaden problem, akurat byliśmy w pobliżu.-Odpowiedział tata.
-Niestety nie mam dla państwa dobrych wieści. Ten mężczyzna ...


Tak zakończę dzisiejszy rozdział. Może w trochę dziwnym momencie, ale przynajmniej jet rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Zostawcie komentarze z wrażeniami. Do następnego. :)


niedziela, 21 lutego 2016

                                              Rozdział 4

-Jak to?? Nie żartuj sobie ze mnie, to nie jest śmieszne. Bo ty żartujesz prawda??- Zapytałam ze łzami w oczach.
-Nie, kochanie ja nie żartuję twoja babcia nie żyje.- Odpowiedział Derek całkiem poważnie
Rozpłakałam się całkowicie, Derek podszedł do mnie i chciał mnie przytulić, ale nie pozwoliłam mu na to. Pobiegłam do swojego pokoju i zakluczyłam się w nim. Nie próbowali do mnie wejść, ani nic, ponieważ wiedzą, że to nic nie da. Muszę sama się uspokoić wtedy do nich zejdę. To mój odruch obronny , zawsze w trudnych sytuacjach tak robię. Zdarza mi się to rzadziej, dużo rzadziej, teraz staram się o tym rozmawiać z bliskimi. 
Jak on mógł w ogóle to zrobić, dlaczego go wypuścili? Nie mogę tego zrozumieć, powinni się zapytać nas czy czułybyśmy się bezpiecznie, wiedząc, że ten potwór jest na wolności. Przez tego łajdaka moje dwie przyjaciółki wyjechały. I nie wiem czy wrócą, widuje się z nimi tylko w wakacje lub dłuższe ferie. Oczywiście rozmawiamy ze sobą codziennie. Ciekawe czy już wiedzą, jak byłam w szpitalu nie mogłam z nikim rozmawiać i nawet nie miałam ochoty. Może Chloe im powiedziała, albo rodzice się kontaktowali. 
Dobra muszę zejść z nimi porozmawiać, tak jak mówi mój terapeuta, nie mogę znowu zamknąć się w sobie, bo to mi nie pomoże. Muszę pamiętać, że to są moi przyjaciele i byli ze mną nawet wtedy, gdy wszystkich odpychałam.
Zeszłam na dół, siedzieli na kanapie, pijąc herbatę.
-Przepraszam za to, nie chciałam, ale to było silniejsze ode mnie.-Powiedziałam już trochę spokojniejsza.
-Nic się nie stało, wiemy, że ty tego nie chciałaś, ale pamiętaj, ze masz nas i my nie pozwolimy, żeby tobie coś złego się stało- Powiedział mój brat wstając z kanapy i przytulając mnie. Ja tylko kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się.
Usiadłam na kanapie koło Dereka i się do niego mocno przytuliłam, on odwzajemnił mój uścisk. Tego potrzebowałam przy nim zawsze czuje się bezpiecznie. Pocałował mnie w czoło i szepnął do ucha:
-Nie rób tak więcej, ponieważ to mnie boli i czuję się wtedy okropnie. Czuję, że Cię zawiodłem.
-Ty nigdy mnie nie zawodzisz. To nie twoja wina, ten człowiek jest niezrównoważony.
Po chwili przyszli moi rodzice i widząc nas na kanapie domyślili się, że już wiem. Moja mama zaczęła płakać, a ja wstałam i mocno ją do siebie przytuliłam. Nie lubię, gdy płacze, ponieważ to mnie boli. A teraz boli jeszcze bardziej, bo czuje, że to co się stało to moja wina. On chce zemścić się na mnie za to że 3 lata temu wydałam, go policji. Ale nie miałam wyboru. Miałam 14 lat i się bałam, że już nigdy nie zobaczę rodziny. Terapeuta i rodzina mi powtarzali, że bardzo dobrze postąpiłam, że zachowałam się bardzo odpowiedzialnie. Rodzice dziewczyn , które ocaliłam też mi tak mówili nawet policja, ale to nie zmienia faktu, że czuję się winna. 
-Mamo, tato, chciałabym wrócić na zajęcia terapeutyczne, jeśli nie macie nic przeciwko. Pani Hastings powiedziała, że zawsze mogę wrócić.-Powiedziałam, gdy mama przestałą płakać.
-Oczywiście, że nie mamy nic przeciwko, zaraz do niej zadzwonię i cię umówię-Powiedział tata.
-Chciałabym sama to zrobić.-Odpowiedziałam.
-Jeśli chcesz, ale pamiętaj, że my zawsze cie wspieramy i jesteśmy z tobą.-Odpowiedział tata i pocałował mnie w czubek głowy. Ja tylko się uśmiechnęłam i razem z Chloe, Alekiem i Derekiem wyszliśmy na ogród.
-Witam, z tej strony Lena Herolande, chciałabym umówić się na wizytę do doktor Hastings, najszybciej jak to możliwe.
-Dzień dobry. Czy pasuje pani wizyta jutro o 12??
-Oczywiście, dziękuje bardzo. Do widzenia.
-Do widzenia.

-No to jutro idę na wizytę na godzinę 12.-Powiedziałam, kiedy tylko odłożyłam telefon.
-Świetnie, iść z tobą czy pójdziesz sama?-Zapytał Derek.
-Będę czuła się bezpieczniej jeśli mnie odprowadzisz- Powiedziałam, przytulając się do niego.
-Oczywiście dla ciebie wszystko.-Odpowiedział i mnie pocałował.
Dzień kończy się dość dobrze, na szczęście.


Tak zakończy się dzisiejszy rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba.

czwartek, 18 lutego 2016

                                               Bohaterowie

 Przyjaciółka prosiła mnie, żebym dodała bohaterów. Więc tutaj dostaniecie zdjęcia bohaterów. Są to przeważnie postaci z seriali lub filmów. Ale na tych postaciach się wzorowałam. Może dzięki temu łatwiej ich sobie wyobrazicie. Napiszę wam tylko imiona postaci. Ile mają lat i kim są.




Lena 
Głowna bohaterka, ma 17 lat.


Alek
Brat Leny, ma 17 lat.


Lydia
Siostra Leny i Aleka, ma 6 lat.


Olek
2 letni brat Aleka i Leny 


Laura i Will
Rodzice Aleka, Leny, Olka i Lydi, oboje mają 38 lat.


Chloe
Przyjaciółka Leny, dziewczyna Aleka, ma 17 lat.


Derek
Przyjaciel Aleka, chłopak Leny, ma 17 lat.


Babi i Paulina
Przyjaciółki Leny i Chloe, mają 17 lat.




I to chyba wszyscy bohaterowie. Wstawiłam tu tylko najważniejszych. Jeśli pojawi się jakiś nowy bohater, który będzie istotny dodam go tutaj.

wtorek, 16 lutego 2016

  Kochani moi czytelnicy, mam dla was wiadomość. Rozdział pojawi się w czwartek lub piątek. Dużo nauki, szkoła mnie zabija, ale pewnie coś o tym wiecie :)
Sprawdzajcie bloga i nie opuszczajcie go :)
Do następnego :)

niedziela, 14 lutego 2016

                                               Rozdział 3


Wrzesień 3 lata wcześniej.
    
             Wracałyśmy z Babi i Pauliną ze szkoły. Chloe zachorowała i obiecałyśmy jej, że po lekcjach ją odwiedzimy i opowiemy wszystkie nowinki. Alek ze swoją paczką odprowadzili nas pod dom Chloe i poszli do nas. Musieli nas odprowadzić, ponieważ to był warunek jaki postawili mi rodzice, że jeśli chcę iść do Chloe to Alek musi mnie odprowadzić, ponieważ po okolicy kręci się jakiś szaleniec. Jak to przeważnie rodzice przesadzają, ale cóż nie mogłam protestować, trudniej było namówić do tego mojego brata, ponieważ stwierdził, że jeśli jego koledzy się nie zgodzą to on mnie nie odprowadzi. Plus był taki że właśnie oni przyszli do niego, a u mnie były dziewczyny, więc my miło i grzecznie poprosiłyśmy o to chłopaków, gdy Alek poszedł do łazienki. Długo nie trzeba ich było namawiać wystarczy, że zrobiłyśmy minkę szczeniaczka i się udało. Braciszek nie miał co protestować. Tę historię opowiedziałyśmy Chloe jako pierwszą. Po 2 godzinach plotek i obżerania się chipsami, zadzwoniła moja mama mówiąc że jest w sklepie koło Chloe i mamy tam przyjść to ona nas odwiezie do domu, więc pożegnałyśmy się z naszą przyjaciółką  i poszłyśmy. Byłyśmy już bardzo blisko sklepy gdy nagle przed i za nami stanęły dwa czarne samochody. Wysiadło z nich 6 potężnych mężczyzn, którzy zakryli nam usta ręką i wciągnęli siła do samochodów. Zabrali nam komórki i wyrzucili je przez okna. Byłyśmy przerażone, chciałyśmy krzyczeć ale nie mogłyśmy, ponieważ zakleili nam usta taśmą, a ręce związali. Po chyba 10-15 minutach jazdy zatrzymaliśmy się. Za nim wynieśli nas z samochodu, na głowy założyli nam worki, nic nie widziałyśmy. Wnieśli nas do jakiegoś domu i zaprowadzili gdzieś do piwnicy. Wywnioskowałam to z tego, że na początku wchodziłyśmy schodami do góry i otworzyły się przed nami jakieś drzwi przez które weszłyśmy do środka domu, następnie poprowadzono nas przez korytarz i znowu otwarli jakieś drzwi i schodziłyśmy schodami w dół. Dopiero tam zdjęli nam worki z głów i wyszli. Pomieszczenie w którym się znajdowałyśmy było ciemne, ale nagle zapaliła się lampka, mała stojąca na biurku, a naszym oczom ukazał się wysoki mężczyzna, miał on może z 22 lata. Podszedł on do nas okleił nam taśmę z ust i rozwiązał nas. Od razu zaczęłyśmy płakać, a on spokojnym głosem powiedział:
-Nie macie się czego bać, ja nic wam nie zrobię. Jesteście tu po to, żeby zaspokajać potrzeby moich pracowników. Reszta dziewczyn jest już trochę zmęczona musza odpocząć.-Gdy to powiedział wyszedł i zatrzasną kratę, którą dopiero teraz zauważyła. Dokładnie teraz mogłam rozejrzeć się po pomieszczeniu. Okazało się, że stoi w nim 10 łóżek, a na nich śpią dziewczyny, które były może trochę starsze od nas. Trzy łóżka były wolne i świeżo pościelone , domyśliłyśmy się, że zostały one przygotowane dla nas. Nagle jedna z dziewczyn wstała i przedstawiła się nam. Miała ona na imię Maja i miała 16 lat. Okazało się , że jest ona tu najdłużej, ale nie jest najstarsza. Opowiedziała nam o co chodzi w tym miejscu. Przeraziłyśmy się. Powiedziała nam, że raz w tygodniu robią każdej z nas zdjęcie i wysyłają rodzinie. Ale jest to taka wiadomość, która usuwa się po minucie. Więc rodzina nie ma co pokazać policji  jeśli zgłosi zaginięcie. Nasze domy są obserwowane i jeśli któryś z jego ludzi zauważy policjanta w domu wiadomość jest wysyłana na 10 sekund, kiedy nikogo nie ma w pobliżu.
Byłyśmy przerażone. Jak tak można. Musiałam coś wymyślić. Przez 5 kolejnych dni 3 razy dziennie przychodzili obleśni faceci i nas wykorzystywali, nie miałyśmy jak krzyczeć lub się wyrywać, ponieważ przywiązywali nas do łóżka i zaklejali usta. W końcu przyszedł dzień w którym robili nam zdjęcia. Ja, Babi i Paulina byłyśmy jako pierwsze, ponieważ byłyśmy nowe. Wpadłam na pomysł jak przekazać rodzinie wiadomość. Kiedy byliśmy z Alkiem mali wymyśliliśmy swój szyfr, którym porozumiewamy się do dzisiaj. Więc mając okazję napisać coś na bluzce, napisałam wiadomość: Przetrzymują nas i wykorzystują. Nie wiem gdzie jesteśmy. Gościu który nas przetrzymuje mas ksywę Babilubek. Alekowi zajmie chwilę, aby odszyfrować wiadomość, a szczególnie, że wysyłają to osobno do każdego członka rodziny, a oni na pewno są teraz razem. Nikt inny nie wie co jest na koszulce, ponieważ wygląda to trochę jak bazgroły dziecka 2 letniego. 
   10 dni później
Słychać , że do góry coś się dzieje. To znowu ten facet. Wbiegł do środka jak oparzony i zaczął krzyczeć:
-Która z was to zrobiła?? Jak wam się udało zadzwonić na policje.
-To była ja. I wcale nie zadzwoniłam na policje, tylko w zdjęciu przesłałam rodzinie wiadomość. Tajnym szyfrem-Powiedziałam pewna siebie.I chwilę później tego pożałowałam, ponieważ on podszedł do mnie i zaczął mnie bić. Na początku uderzył mnie w twarz, następnie popchnął mnie mocno na ścianę i upadłam. Zaczął mnie kopać po brzuchu i bić pięściami po twarzy. I na szczęście w tym momencie pojawiła się policja, jeden z policjantów odciągnął tego potwora ode mnie i zakuł go w kajdanki, natomiast inny podbiegł do mnie i na rękach wyniósł mnie do góry i od razu przekazał w ręce lekarzy. Po 2 tygodniach spędzonych w szpitalu mogłam wyjść do domu. Ale trauma po tym wydarzeniu została do dziś.




Dzisiaj taki trochę inny rozdział, może zagmatwany, ale jest. Wena mnie w tym tygodniu trochę opuściła. Tym którzy świętują dzisiejsze święto życzę szczęśliwych Walentynek.

piątek, 12 lutego 2016

                                               Rozdział 2

Obudziłam się w białej sali, nie wiedziałam o co chodzi. Kiedy oczy przyzwyczaiły się do światła, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było dość duże stała w nim niebieska kanapa, 2 białe krzesła i komoda także biała. Nagle drzwi otworzyły się i do środka weszła przez nie moja mama wraz z Lydią, tatą i Olkiem na rękach. Uśmiechnęłam się do nich i poczułam przeszywający ból z tyłu głowy. Mama uśmiechnęła się smutno i powiedziała, że zostałam uderzona metalowym narzędziem w tył głowy i mam wstrząśnienie mózgu, i nieszczęśliwie upadłam, ponieważ złamałam rękę.
-Córeczko nic się nie bój my si,ę tobą zajmiemy, będziesz bezpieczna. On już cię więcej nie skrzywdzi-Powiedziała mama kiedy zauważyła, że płaczę. Przypomniałam sobie wszystkie wydarzenia wczorajszego wieczoru. To był on, choć to niemożliwe miał siedzieć w więzieniu 25 lat, a minęło dopiero 2,5 roku. 
-Mamo, a co z Chloe?-Zapytałam łkając.
-Nic jej nie jest, już została wypisana ze szpitala.Czeka na korytarzu razem z Derekiem i Alekiem.
-Mamo, chciałabym, żeby do mnie weszli. Chcę ich zobaczyć.-Mama tylko pokiwała głową i całą 4 opuścili salę.
Chwilę później drzwi otworzyły się ponownie i weszli tam po kolei:Alek,Chloe i Derek. Który był bardziej zaniepokojony niż moi rodzice, było to po nim widać. To nawet urocze.
-Kochanie, jak się czujesz??-Zapytał Derek.
-Czuję się dobrze, choć nie mogę ruszać głową,ponieważ to strasznie boli.-Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się, teraz bez uczucia bólu.
-Chloe, a jak ty się czujesz??-Zapytałam zaniepokojona, ponieważ zauważyłam, że ma zabandażowaną lewą rękę.
-Ze mną wszystko w porządku, mnie tylko popchnął i niefortunnie upadłam na rękę i zwichnęłam ją. To nic takiego.
-Lena czy to na prawdę był on?-Zapytał mój brat.
-Tak ale nie mam pojęcia skąd wiedział, że to mój dom. Może nie wiedział, tylko po tym jak został ranny wszedł do pierwszego lepszego domu. Nie wiem, ale boję się go. Boję się, że on znowu to zrobi.-Po tych słowach rozpłakałam się.
Niespodziewanie drzwi od sali otwarły się i do sali wszedł doktor.
-Pani Lena Herolande mam dla Pani dobre wieści, możemy panią wypuścić dzisiaj do domu, ale jeszcze przez tydzień proszę leżeć w łóżku i się nie przemęczać. Wypis przekaże rodzicom i przekaże im wszystkie istotne informacje-Chciałam coś powiedzieć, ale lekarz wyszedł.Co za gbur pomyślałam. 
-Ok to ja cię spakuje,Chloe pomoże ci się ubrać, a Alek pójdzie do rodziców po kluczyki od samochodu, ponieważ oni idą jeszcze młodymi na plac zabaw.-Powiedział Derek.Nie protestowałyśmy tylko Chloe wzięła to co potrzebne i poszłyśmy do łazienki.
-Chloe jak długo tu byłam?-
- 3 dni-Odpowiedziała moja przyjaciółka.
O nic już nie pytałam. Chloe pomogła mi się ubrać, zrobiła mi lekki makijaż, a włosy związała w kok.
Wyszłyśmy z łazienki. Derek już był gotowy do wyjścia więc opuściłyśmy salę, a następnie szpital. Alek już czekał na nas w samochodzie.
Po 10 minutach byliśmy już w domu, w samochodzie wszyscy byli dziwnie milczący.
Weszliśmy do domu i już nie mogłam znieść tego milczenia.
-O co chodzi dlaczego wszyscy milczycie, o co chodzi???
-Lena on był w szpitalu i powiedział , że się zemści. Już zaczął, twoja babcia nie  żyje, ponieważ on rozpylił w jej domu jakiś gaz, którym się udusiła,
....





Dzisiaj tylko tyle, ponieważ nie miałam za bardzo weny. Mama nadzieję że w weekend uda mi się coś napisać.Przepraszam za błędy jeśli się pojawiły. Mile widziane komentarze :)

środa, 10 lutego 2016

                                              Rozdział 1

    Piękni letni wieczór. Już tydzień po 17 urodzinach, ale były one niesamowite. Chłopak, który podobał mi się już od dłuższego czasu, wyznał mi że wie co ja do niego czuje i odwzajemnia moje uczucia. Więc  oficjalnie jesteśmy parą. Jestem taka szczęśliwa. Mój brat bliźniak Alek umawia się z moja najlepszą przyjaciółką Chloe. Cieszę się z tego powodu, ponieważ już od roku musiałam wysłuchiwać od obojga z nich, że boją się wyznać swoje uczucia. Na szczęście udało im się przezwyciężyć strach. Derek i ja spotykamy się codziennie i chodzimy na spacery albo wraz z Alekiem i Chloe nad jezioro. Ale niestety dzisiaj cały dzień byliśmy u babci na wsi, ponieważ jest ona chora i musieliśmy jej zawieźć lekarstwa. Jak to zwykle u babci bywa ja musiałam zajmować się młodszą siostrą Lydią, która ma 6 lat, a Alek zajmował się Olkiem moim 2 letnim braciszkiem. Dzięki wielkie, że już wróciliśmy. Chloe jest na nas trochę zła, bo trzy dni temu obiecaliśmy jej że pójdziemy razem na  imprezę u Johna , ale nie mogliśmy odmówić rodzicom i babci, a szczególnie że półtora roku temu umarł nasz dziadek , a ona jeszcze nie doszła do siebie.
-Lena zejdź proszę na dół. Masz gości.-zawołała mama z dołu. Ucieszyłam się że to Derek. Ale, niestety to nie był on tylko ten głupi Theo z naprzeciwka. Koleś jest 3 lata młodszy i na zabujał się we mnie. Teraz prawie codziennie mnie nachodzi choć wie, że go nie lubię i mam chłopaka. Ale cóż tacy ludzie też są na świecie.
-Czego ty znowu chcesz??-Zapytałam zirytowana.
-Lena odzywaj się grzeczniej do gości.-Zwróciła mi uwagę mama.
-Dobrze mamo. Theo możemy porozmawiać na zewnątrz??-Zwróciłam się już grzeczniej do tego smarkacz.
-Jasne Lena, dla ciebie wszystko-Odpowiedział mi z wielkim bananem na twarzy.
Wyszliśmy na zewnątrz , a ja już nie wytrzymałam i podniesionym głosem powiedziałam, że jeśli jeszcze raz się zjawi u mnie w domu bez mojej zgody  to zadzwonię na policję i zgłoszę im, że mnie nęka. Wystraszył się i dobrze. Mam nadzieję, że już go więcej nie zobaczę. Gdy trzymałam rękę na klamce żeby wejść do domu usłyszałam za mną jakieś straszne wrzaski. A po chwili strzał moi rodzice wybiegli z domu, Alek też i nawet moje młodsze rodzeństwo. Kilku sąsiadów też wybiegło na trawnik. Alek wyjął telefon i zadzwonił na policję, a gdy mój tata zauważył skąd dobiegł strzał i że ktoś jest ranny od razu podbiegł do tej osoby, ponieważ był lekarzem. Okazało się że była to nasza nowa sąsiadka Marlena, która ma 19 lat i mieszka tu ze swoim 5 lat starszym chłopakiem. Nie wiem jak miał on na imię, ale jego ksywka to Groźny. Podobno 2 tygodnie temu wyszedł z więzienia i dowiedział się, że jego zmarła babcia zapisała mu w spadku dom. Już tydzień później ty mieszkali.I od momentu kiedy się pojawili codziennie odwiedza ich policja, ponieważ sąsiedzi zgłaszają awantury.I dzisiaj źle się ona skończyła. Na szczęście sąsiedzi zareagowali szybko i Marlena w porę otrzymała pomoc. 
-Lena zadzwoń szybko po pogotowi-Usłyszałam głos taty. Od razu to zrobiłam.
-Laura idź szybko do mojego samochodu po mój zestaw ratunkowy.-Zwrócił się do mamy. Ona szybko pobiegła do samochodu. Gdy skończyłam rozmawiać  z panią dyspozytor podbiegłą do mnie Chloe i Derek. Oboje zapytali się co się wydarzyło, a ja w skrócie im wszystko opowiedziałam. Tata poprosił mnie i Chloe żebyśmy zabrały Olka i Lydię do domu i położyły ich spać. Ostatnią rzecz jaką słyszałam za nim odeszłyśmy były słowa taty zwrócone do chłopaków, aby pomogli my przenieś Marlenę na koc który mama rozłożyła na chodniku.
Wróciłyśmy do domu poszłyśmy położyć dzieciaki spać i zrobiłam nam herbatę. Usiadłyśmy na kanapie i włączyłyśmy telewizor. Na HBO akurat leciał nasz ulubiony film ,,Gwiazd naszych wina" więc zaczęłyśmy oglądać. PO 5 minutach usłyszałyśmy jak ktoś chodzi po kuchni, ale nie widziałyśmy i nie słyszałyśmy, aby ktoś wchodził do domu. Lekko przestraszone poszłyśmy sprawdzić kto to. To był on lekko ranny w bok. Ostatnią rzecz jaką pamiętam był krzyk Chloe, a później nastała ciemność...




Mam nadzieję, że  rozdział się spodobał. Mile widziane komentarze :) 

poniedziałek, 8 lutego 2016

                                                Zapowiedź

           Normalne życie... Kochająca się rodzina, świetni przyjaciele. Wakacje, 17 urodziny. Pierwsza miłość, pierwszy pocałunek. Lipiec, słońce muskające ramiona. Wydawałoby się , że to będą kolejne wakacje spędzone w przyjacielskim gronie. Wśród śmiechu, zabaw.................................. Niestety nie będzie tak kolorowo.......... Życie nie jest bajką, zawsze pojawia się w nim coś złego, mrocznego co pozostawia po sobie ślad. Coś, czego nie można wymazać z pamięci.......
Hej dopiero zaczynam pisanie , mam nadzieje ze wam się spodoba. Postaram się dodawać rozdziały chociaż raz w tygodniu. I zobaczymy co z tego wyjdzie. :)