Rozdział 7
W szpitalu okazało się, że Alek musi mieć operację, ponieważ w ręce utknęła kula, nie mogłam w to uwierzyć. Jak to możliwe, że nie słyszałam co się dzieje na dole. Byłam chyba tak mocno zmęczona, że żadne dźwięki do mnie nie docierały. W związku z operacją pojawił się mały problem, rodzice musieli podpisać zgodę na leczenie i operacje, ale przecież oni nie mogli znaleźć się w szpitalu, bo nie wiedzieliśmy gdzie są i ich telefony były w domu. Na szczęście policja też była w szpitalu ,,dla ochrony" jak to nazwali. I to właśnie oni uznali, że rodzice Dereka jako lekarze i bliscy przyjaciele rodziny mogą podjąć tą decyzje. Byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu. Policjanci zapewnili mnie, że wszystko jest pod kontrolą i pod domem Chloe też są policjanci i nie muszę się martwić bezpieczeństwem rodzeństwa. Powiedzieli też, że w sprawie zaginięcia rodziców też już dużo się dzieje, przesłali tę informacje do mediów, żeby ludzie zwracali uwagę na wszystkie podejrzane rzeczy. Poinformowali też wszystkie patrole policji w kraju. Ta informacja trochę mnie uspokoiła, teraz najbardziej martwiłam się o Aleka, to wszystko dzieje się z mojej winy, gdybym w tedy nie wydała tego bandyty policji, wszystko potoczyłoby się inaczej.
-Derek to wszystko to moja wina, gdybym nie była taka głupia wtedy, teraz nic by się nie stało.-zwróciłam się do chłopaka , cała zapłakana.
-Nawet tak nie mów. Gdybyś wtedy tego nie zrobiła, nie było by cię z nami. Nie wiesz co ten drań by z tobą zrobił. Policja pewnie nie dowiedziała by się niczego przez jeszcze długi czas. Nie wiadomo czy w ogóle, by się czegoś kiedykolwiek dowiedzieli, gdyby nie ty. Rozumiesz?? Nie możesz się obwiniać. Jedynym winnym jest ten potwór.- Odpowiedział mocno mnie przytulając. Uwierzyłam w to co mówi, ale i tak czułam się lekko winna.
-Lena, kochanie, mój mąż będzie operował twojego brata, więc nie martw się, wszystko będzie dobrze.-Powiedziała mama Dereka, która właśnie do nas podeszła.
-Dziękuje pani bardzo. Czy mogę go jeszcze zobaczyć przed operacją? W ogóle jaki jest jego stan? Odzyskał przytomność?-Zapytałam lekko spokojniejsza.
-Przykro mi Alek jest już na sali. Jego stan jest stabilny, niestety nie obudził się, miejmy nadzieję, że po operacji się wybudzi. Musimy być dobrej myśli.-Odpowiedziała łagodnie.
-Derek mogę cię prosić na chwilę?-Zapytała jego mama.
-Oczywiście za chwilę do ciebie przyjdę. Kochanie poczekaj tu ja za chwileczkę do ciebie wrócę-Powiedział całując mnie w czubek głowy.Ja tylko kiwnęłam głową i usiadłam na krześle podciągając kolona pod brodę. Nie musiałam się bać, że coś mi się stanie, ponieważ jeden z policjantów cały czas mnie obserwował. Znałam go to ten sam policjant, który wyniósł mnie z tamtego okropnego miejsca.
Po 10 minutach Derek wrócił i poinformował mnie, że jego mama poprosiła, żeby wziął mnie do domu, abym uspokoiła maluchy oraz abym się przebrała i odświeżyła. Dopiero teraz zauważyłam, że moja koszulka i spodnie są poplamione krwią. Zgodziłam się, ponieważ nie miałam siły na kłótnie, a zresztą potrzebowałam prysznica oraz i tak siedząc tu nie pomogę Alekowi, i rodzice Dereka cały czas są z nim. I mogą mnie informować o wszytskim na bieżąco.
Dzisiaj taki krótszy rozdział. Mam nadzieję, że ciekawy. Myślę, że w weekend też uda mi się coś napisać, ale nie obiecuję, ponieważ muszę uzupełnić zaległości i pouczyć się. Szkoła wykańcza człowieka. Proszę was o komentarze, ponieważ nie wiem czy blog wam się podoba czy nie. Do następnego rozdziału :). Papa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz