środa, 30 marca 2016

                                            Rozdział 10

Kiedy odsunęłam się od Dereka i odwróciłam w stronę drzwi, znieruchomiałam, stał w nich on, uśmiechając się do mnie szydercze. Jak on w ogóle tutaj wszedł, a może to tylko moja głowa płata mi figle? Odwróciłam,żeby powiedzieć o tym Derekowi, ale jego tam nie było jakby rozpłynął się w powietrzu , tak jak wszyscy ludzie, którzy jeszcze chwilę temu tu byli. Z nadzieją, że ten potwór też zniknął odwróciłam się w stronę, gdzie ostatni raz go widziałam, ale niestety nadal tam stał. Wyglądało to tak jakbyśmy w całym szpitalu zostali tylko my. On zaczął iść w moim kierunku, trzymając w ręce nóż, którego wcześniej nie zauważyłam. Gdzie podziała się nagle policja? Przecież kiedy wchodziliśmy do szpitala, pod drzwiami stało dwóch funkcjonariuszy, ulice patrolują radiowozy i gdzie do cholery są policjanci, którzy mieli cały czas pilnować drzwi Aleka. Co się tutaj dzieje, przecież ludzie nie znikają nagle, bez zapowiedzi, bezgłośnie. Nagle poczułam jak moim ciałem coś wstrząsa, ale co to było, ten potwór jeszcze do mnie nie doszedł, ale w ogóle gdzie on jest? Też zniknął? Co się ze mną dzieje? Moim ciałem wstrząsnęło coś ponownie, teraz mocniej. Otworzyłam nagle oczy, ale nie pamiętam, abym w ogóle je zamykała. Leżałam na podłodze, w okół mnie było pełno ludzi, pielęgniarki, lekarze, Derek. I jakieś dziwne urządzenie, to chyba defibrylator. Ale co on robi koło mnie, i dlaczego mam rozpiętą koszulę.
-Kochanie, nie rób mi więcej takich rzeczy, rozumiesz? Wiesz jak się o ciebie bałem? Dobrze, że już wszystko w porządku.-Powiedział zatroskanym głosem Derek.
-Ale co się stało?-Zapytałam zdezorientowana.
-Kiedy odwróciłaś się ode mnie, nagle zemdlałaś, zawołałem pielęgniarkę, która natychmiast wezwała lekarza, ponieważ ty nie oddychałaś. Przez 10 minut robili Ci masaż serca, ale to nie pomagało, więc musieli użyć defibrylatora. Ale wystraszyłaś nas wszystkich. Alek i Chloe już są u niego w pokoju, ponieważ lekarz kazał mu iść się położyć.-Opowiedział mi Derek. Czyli na pewno to był tylko wybryk mojej wyobraźni, jego tu nie było.
Nagle pojawił się lekarz, nie miał zbyt szczęśliwej miny, czyżby coś nie tak z Alekiem?
-Pani Leno, nie mam dla pani dobrych wieści, dostałem wyniki pani badań, proszę za mną do gabinetu i niech pani chłopak pójdzie z panią.
Wystraszyłam się, co lekarz może ode mnie chcieć?

piątek, 25 marca 2016

                                                Hej ! :)

Przepraszam za nieobecność. Jutro mam nadzieję wstawić rozdział. Teraz nie wiem czy dam radę coś więcej wstawić, ponieważ w niedzielę przyjeżdża do mnie rodzina, z którą nie widziałam się od listopada. Ale postaram się coś napisać. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną. Do następnego rozdziału.


czwartek, 17 marca 2016

                                          Rozdział 9

  -Jak się czujesz?-Zapytałam podchodząc do łóżka mojego brata.
-Bywało lepiej.-Odpowiedział z uśmiechem.
-Wiem, że to moja wina, ale nie mogę zrozumieć, dlaczego ten potwór to zrobił.- Powiedziałam ze łzami w oczach.
-Nie obwiniaj się, on ma nie równo pod sufitem, żeby atakować ludzi. A co z dzieciakami? Jak one się czują i czy z rodzicami wszystko w porządku?-Zapytał lekko zdenerwowany.
-Jak to, nie widziałeś jak porywają rodziców?-Odpowiedziałam zdezorientowana.
-Co? Rodzice porwani? Jak to? Policja coś z tym robi? Znaleźli już ich?-Zapytał mój brat bardzo przejęty.
-Policja już się tym zajmuje,ale jeszcze nic nie znaleźli. Przykro mi.-Odpowiedziałam ze łzami w oczach.. Nie wiem
-Jeśli rodziców nie ma to co z wami?-Zapytał z troską w głosie.
-Jesteśmy u Chloe, jej rodzice zajmują się maluchami, w czasie, kiedy ja siedzę u ciebie w szpitalu. Atak w ogóle, to kazali Ci przekazać, że życzą Tobie dużo siły i zdrowia.
-Podziękuj im bardzo za wszystko. A czy Chloe jest tu z tobą? Bardzo chciałbym ją zobaczyć.
-Oczywiście jest tutaj, za chwilę ją zawołam, ale obiecaj mi, że będziesz uważał. A i zapomniałabym, masz całusy i uściski od maluchów.-Powiedziałam i wyszłam z sali, było mi tak strasznie przykro, że leży on tutaj z mojej winy i w dodatku to ja musiałam mu powiedzieć, że porwali rodziców.
-Chloe, Alek prosił ,żebyś do niego przyszła.-Powiedziałam do przyjaciółki, uśmiechając się, nie chciałam żeby zobaczyła, że jest mi ciężko, ona też przeżywała tę sytuacje, może nawet bardziej niż ja, ponieważ obwinia się ona o to ,że porwali nas kiedy wracałyśmy od niej. Ale nic nie mogła poradzić na to, że zachorowała.
-Dzięki za  informacje już do niego idę.-Powiedziała odwzajemniając uśmiech.Ja tylko stałam, nie mogłam  się ruszyć, zamurowało mnie, nie wiedziałam co zrobić. Jak usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi od razu się rozpłakałam. Derek od razu mnie przytulił, nie pytając mnie co się stało, ponieważ dobrze mnie rozumiał.Nie wiem dlaczego, wszystkie emocje ostatnich kilku dni wypłynęły ze mnie. Tego potrzebowałam, osoby przy której czuję się bezpiecznie i kilku łez. Od razu poczułam się lepiej.
-Dziękuje, że jesteś.Kocham cię.-Powiedziałam mocno tuląc się do mojego chłopaka.
-Nie musisz mi dziękować, ja też cię kocham.-Odpowiedział mój ukochany.
 Ta chwila zostanie ze mną na zawsze.



Tak oto zakończę rozdział 9.Nie wiem co jeszcze napisać, ale chciałabym chyba zostawić ten rozdział w miłosnym nastroju. Do następnego rozdziału.

poniedziałek, 14 marca 2016

                                          Rozdział 8 

W domu od progu powitały mnie dzieciaki, które od razu zaczęły wypytywać mnie o Aleka. Uspokoiłam je i powiedziałam, że zajmują się nim świetni lekarze i jest bezpieczny. Ucieszyła je ta informacja.

-Lena, przeczytasz nam bajkę na dobranoc??-Zapytała mnie Lydia.

-Oczywiście. Idźcie na górę wybrać książkę, a ja do was za chwilę przyjdę.

Dzieciaki pobiegły na górę, a ja poszłam na chwilę do kuchni, gdzie siedzieli rodzice Chloe wraz z nią i Derekiem.

-Chciałabym Państwu jeszcze raz mocno podziękować, za to, że zajęliście się maluchami oraz za to, że możemy tu przenocować. Mam nadzieję, że to nie stanowi problemu.-Powiedziałam, kiedy usiadłam do stołu.

-Oczywiście, że to nie jest problemem, to dla nas przyjemność. I kiedy jesteście tu mamy pewność, że nic wam nie jest. A zresztą wiemy, że jeśli nam coś by się stało twoi rodzice na pewno też zajęliby się Chloe i Oliverem.-Odpowiedziała mama Chloe, uśmiechając się do mnie. Ja odwzajemniłam ten uśmiech i poszłm na góre do dzieciaków. Młodzi już leżeli na łóżku w pokoju gościnnym i mieli uszykowaną do przeczytania książkę. Nie zaskoczył mnie ich wybór, ponieważ uwielbiają Kubusia Puchatka.


Po 10 minutach już spali. Więc zamknęłam książkę, ucałowałam ich w czoło i zeszłam na dół. 

-Są jakieś informacje o stanie Aleka?-Zapytałam Dereka, który siedział na kanapie w salonie razem z Chloe.

-Tak, przed chwila skończyłem z nimi rozmawiać. Obudził się i chciałby z tobą porozmawiać.

-Więc na co czekamy, jedźmy do niego.-Odpowiedziałam z radością w głosie.

Po 15 munitach razem z Derekiem i Chloe byliśmy na miejscu. Odprowadzili mnie oni pod salę Aleka, ale do środka weszłam sama.




Wiem, że była teraz długa przerwa. Bardzo was za to przepraszam. Nie miałam kiedy pisać i nie miałam za bardzo pomysłu. Mam nadzieję,że w tym tygodniu wstawię jeszcze dwa rozdziały :)

poniedziałek, 7 marca 2016


Wszystkim moim czytelniczką życzę najwspanialszego Dnia Kobiet. Niech wasze wszystkie marzenia się spełnią i życzę wam też wielkich miłości, a jeśli już taką znalazłyście to szczęścia w niej. I ogólnie Wszystkiego Najlepszego z Okazji Dnia Kobiet :)

sobota, 5 marca 2016

                      Wiadomość od autora

Nie obiecuję, że jutro i w kolejnym tygodniu pojawi się rozdział. Może w następny weekend, ponieważ mam dużo nauki i kilka innych rzeczy do zrobienia. Ale mam nadzieję, że jesteście cierpliwi i dacie radę poczekać. 

piątek, 4 marca 2016

                                                  Rozdział 7

   W szpitalu okazało się, że Alek musi mieć operację, ponieważ w ręce utknęła kula, nie mogłam w to uwierzyć. Jak to możliwe, że nie słyszałam co się dzieje na dole. Byłam chyba tak mocno zmęczona, że żadne dźwięki do mnie nie docierały. W związku z operacją pojawił się mały problem, rodzice musieli podpisać zgodę na leczenie i operacje, ale przecież oni nie mogli znaleźć się w szpitalu, bo nie wiedzieliśmy gdzie są i ich telefony były w domu. Na szczęście policja też była w szpitalu ,,dla ochrony" jak to nazwali. I to właśnie oni uznali, że rodzice Dereka jako lekarze i bliscy przyjaciele rodziny mogą podjąć tą decyzje. Byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu. Policjanci zapewnili mnie, że wszystko jest pod kontrolą i pod domem Chloe też są policjanci i nie muszę się martwić bezpieczeństwem rodzeństwa. Powiedzieli też, że w sprawie zaginięcia rodziców też już dużo się dzieje, przesłali tę informacje do mediów, żeby ludzie zwracali uwagę na wszystkie podejrzane rzeczy. Poinformowali też wszystkie patrole policji w kraju. Ta informacja trochę mnie uspokoiła, teraz najbardziej martwiłam się o Aleka, to wszystko dzieje się z mojej winy, gdybym w tedy nie wydała tego bandyty policji, wszystko potoczyłoby się inaczej. 

-Derek to wszystko to moja wina, gdybym nie była taka głupia wtedy, teraz nic by się nie stało.-zwróciłam się do chłopaka , cała zapłakana.

-Nawet tak nie mów. Gdybyś wtedy tego nie zrobiła, nie było by cię z nami. Nie wiesz co ten drań by z tobą zrobił. Policja pewnie nie dowiedziała by się niczego przez jeszcze długi czas. Nie wiadomo czy w ogóle, by się czegoś kiedykolwiek dowiedzieli, gdyby nie ty. Rozumiesz?? Nie możesz się obwiniać. Jedynym winnym jest ten potwór.- Odpowiedział mocno mnie przytulając. Uwierzyłam w to co mówi, ale i tak czułam się lekko winna.

-Lena, kochanie, mój mąż będzie operował twojego brata, więc nie martw się, wszystko będzie dobrze.-Powiedziała mama Dereka, która właśnie do nas podeszła.

-Dziękuje pani bardzo. Czy mogę go jeszcze zobaczyć przed operacją? W ogóle jaki jest jego stan? Odzyskał przytomność?-Zapytałam lekko spokojniejsza.

-Przykro mi Alek jest już na sali. Jego stan jest stabilny, niestety nie obudził się, miejmy nadzieję, że po operacji się wybudzi. Musimy być dobrej myśli.-Odpowiedziała łagodnie.

-Derek mogę cię prosić na chwilę?-Zapytała jego mama.

-Oczywiście za chwilę do ciebie przyjdę. Kochanie poczekaj tu ja za chwileczkę do ciebie wrócę-Powiedział całując mnie w czubek głowy.Ja tylko kiwnęłam głową i usiadłam na krześle podciągając kolona pod brodę. Nie musiałam się bać, że coś mi się stanie, ponieważ jeden z policjantów cały czas mnie obserwował. Znałam go to ten sam policjant, który wyniósł mnie z tamtego okropnego miejsca.

Po 10 minutach Derek wrócił i poinformował mnie, że jego mama poprosiła, żeby wziął mnie do domu, abym uspokoiła maluchy oraz abym się przebrała i odświeżyła. Dopiero teraz zauważyłam, że moja koszulka i spodnie są poplamione krwią. Zgodziłam się, ponieważ nie miałam siły na kłótnie, a zresztą potrzebowałam prysznica oraz i tak siedząc tu nie pomogę Alekowi, i rodzice Dereka cały czas są z nim. I mogą mnie informować o wszytskim na bieżąco.



Dzisiaj taki krótszy rozdział. Mam nadzieję, że ciekawy. Myślę, że w weekend też uda mi się coś napisać, ale nie obiecuję, ponieważ muszę uzupełnić zaległości i pouczyć się. Szkoła wykańcza człowieka. Proszę was o komentarze, ponieważ nie wiem czy blog wam się podoba czy nie. Do następnego rozdziału :). Papa

czwartek, 3 marca 2016

                                   Rozdział 6

- Ten mężczyzna został wypuszczony, ponieważ wpłacili za niego kaucję. I to dość dużą. Możemy zgłosić się do sądu, o to, aby miał on zakaz wkraczania na teren miasta. Natomiast nic nie możemy zrobić w sprawie twojej babci, ponieważ nie ma jednoznacznych dowodów jego winy. Przykro mi.-Te słowa mnie przytłoczyły, nie mogłam wydobyć z siebie ani słowa. Tylko siedziałam jak osłupiała.

-Dziękujemy pani za informacje i pomoc.-Powiedział tata, który jako jedyny miał siłę coś powiedzieć.

-Nie ma za co dziękować. Jeśli będą państwo potrzebowali mojej pomocy, proszę dzwonić. Do widzenia.-odpowiedziała pani prawnik i wyszła.

-Pani też dziękujemy pani doktor.-Powiedział tata i zabrał mamę z pokoju.

-Nie ma za co dziękować, naprawdę. Ja też oferuję swoją pomoc.

Derek pomógł mi wstać z kanapy i wyjść na zewnątrz, gdzie w samochodzie czekali na nas moi rodzice.Od razu pojechaliśmy do domu. Mama i ja siedziałyśmy z tyłu i całą drogę byłyśmy jakby nieobecne. Tylko tata i Derek rozmawiali,  z całej tej konwersacji wiem tylko, że tata dziękował Derekowi za to, że pomaga mi i Alekowi oraz, że zawsze jest przy nas i wpiera i wspierał mnie zawsze w najtrudniejszych chwilach. Nie wiem co Derek odpowiedział, ponieważ już dalej nie słuchałam tylko pogrążyłam się w myślach.Po powrocie do domu poszłam do pokoju, gdzie na łóżku spał Olek, a ja położyłam się koło niego i także zasnęłam, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że jestem  tak bardzo zmęczona. Obudziłam się 3 godziny później, kiedy do mojego pokoju wbiegła Lydia, a za nią Olek cali zapłakani.

-Co się stało, kochani?-zapytałam zaniepokojona.

-Jakiś człowiek był u nas w domu i zabrał mamę oraz tatę, a Alek leży na dole i krew mu leci z ręki.-odpowiedziała mi Lydia.

-Spokojnie już wejdźcie do mnie do szafy i przytulcie się tam do moich starych misiaków, Lydia tu masz mój telefon. Wiesz jak zadzwonić do Dereka?-Mała pokiwała tylko głową.-Powiedz mu, że ma szybko tutaj przyjść i zadzwonić na policję i na pogotowie, a ja idę na dół zobaczyć co z Alekiem.-Maluchy posłuchały i szybko schowały się w szafie.Po woli zeszłam na dół. Alek faktycznie leżał nieprzytomny na podłodze i krwawiła mu ręka, szybko pobiegłam zobaczyć czy nie ma kogoś w domu,  na szczęście nikogo nie było. Więc wróciłam do Aleka i zawiązałam mu opatrunek na ręce. Chwilę później zjawił się Derek, a 5 minut później policja i pogotowie. Przesłuchali mnie, oraz maluchy odpowiedziały na kilka pytań, ale tylko dlatego, że Derek był koło nich, ponieważ ja byłam tak samo roztrzęsiona jak one i w mojej obecności 

Policja pojechała chwilę po tym jak przesłuchali nas wszystkich. Pogotowie zabrało Aleka do najbliższego szpitala, a ja z Derekiem i dziećmi poszliśmy do Chloe. Kiedy ona i jej rodzice usłyszeli co się stało, od razu zaoferowali pomoc, rodzice Dereka zjawili się chwilę później i im też opowiedzieliśmy całą tę historie, oni też powiedzieli, ze pomogą. Więc rodzice Chloe zaopiekowali się dziećmi, a rodzice Dereka pojechali z nami do szpitala, ponieważ dzięki nim mogliśmy dowiedzieć się więcej, bo byli oni lekarzami i pracowali w tym szpitalu. Mnie przez całą drogę niepokoiła jedna rzecz: Dlaczego ten mężczyzna zabrał tylko rodziców, a zostawił dzieci i Aleka?

To pozostanie sekretem, ale nie wiem na jak długo.


Wiem, że rozdział miał być wczoraj, ale niestety nie dałam rady go napisać. Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodoba. Miło by było jeśli zostawilibyście komentarz ze swoją opinią na temat bloga. Do następnego rozdziału. :)